18 października 2014

Szpinakowe placuszki z tuńczykiem


Domyślam się, że zdjęcie wygląda apetycznie (sama delektuję się tymi placuszkami już kolejny dzień), ale dzisiaj w pierwszej kolejności napiszę trochę słów od siebie (trochę dobrych, trochę złych), nie o jedzeniu. A jest o czym!

Od mniej więcej pół roku dokuczał mi dziwny kaszel i śluz w gardle, które bardzo łatwo było przewiać. Objawy typowe dla zapalenia migdałków, czy innych laryngologicznych schorzeń nie dawały mi spokoju nawet podczas wakacji. Chodziłam co jakiś czas do lekarza rodzinnego, jednak niczego poza "bierz sobie Tantum Verde" nie usłyszałam. Oczywiście objawy nie ustępowały, nawet po miesiącu stosowania zalecanych specyfików. Wreszcie, gdy udało mi się złapać moją zabieganą pediatrę, dostałam upragnione skierowanie do laryngologa. Poszłam, pan lekarz zbadał, ale diagnoza była całkiem szokująca, przynajmniej dla mnie. Zarzucanie żołądkowo-przełykowe, czyli tzw. refluks. I zostałam odesłana do kolejnego lekarza. Gastrologa.


Wszelkie choroby układu pokarmowego są dużym ciosem w plecy. Szczególnie dla miłośników gotowania, do których należę. Dieta refluksowa wyklucza jedzenie czekolady i w zasadzie wszelkich słodyczy, ograniczenie ciast drożdżowych (o tłustych ciastach nawet nie wspomnę), zakaz picia kawy i napojów z bąbelkami, jedzenia cebuli, pomidorów, wszystkiego co tłuste, tłustych mięs - np. kaczka, surowych warzyw i owoców... Lista jest bardzo długa. Jakby się zastanowić, jeśli chcę się pozbyć uciążliwych objawów, nie mogę jeść prawie niczego. Warzywa na parze, pieczony w rękawie drób, ryby... A porcje dosłownie "dla wróbelka", bo nie powinno się jeść dużo na raz. Po tygodniu lekkiego załamania wpadło mi do głowy kilkanaście pomysłów, jak umilić sobie tą bardzo restrykcyjną dietę. A potrawy te są na tyle zdrowe, że powinny zainteresować wiele osób. 

A teraz ta weselsza informacja. Kolejna podróż kulinarna zaplanowana. A właściwie kulinarno-urodzinowa. Ponieważ nieczęsto moje urodziny wypadają w sobotę, postanowiłam się wypuścić za granicę na 4 dni. Moim celem miała być Dania, numer 3 na liście krajów skandynawskich "do zwiedzenia". Jednak loty nie dopisały... Uznałam, że nie chcę opuszczać prawie całego tygodnia zajęć - już sam czwartek i piątek budzi moje wątpliwości. Ale wszystko jest już postanowione. Wylot 4 grudnia do Oslo, następnie 4 lub 5 przelot do Brukseli. Co 2 kraje to nie jeden. Fakt faktem, Belgia niewiele ze skandynawią ma wspólnego, ale gofrem belgijskim nie pogardzę :)

I nareszcie przepis. Pierwszy wytwór w ramach diety refluksowej. Bardzo sycące, zdrowe i praktycznie beztłuszczowe placuszki ze szpinakiem i tuńczykiem. Świetne na śniadanie, obiad, kolację... na każdą porę dnia. Świetnie smakują z pastą tuńczykową, pomidorami albo hummusem. Do dzieła !




Szpinakowe placuszki z tuńczykiem

Składniki:

  • 300g mąki
  • 1 szklanka mleka
  • 2 jajka
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • szczypta cukru
  • sól morska
  • 5 brykietów mrożonego szpinaku
  • 80g fety
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • 2 duże ząbki czosnku
  • 1 puszka odsączonego tuńczyka w sosie własnym
Przygotowanie:
  • Rozmrozić szpinak.
  • Podgrzać go na patelni razem z serem feta, cytryną, czosnkiem i szczyptą soli morskiej.
  • Zostawić do ostudzenia do temperatury pokojowej.
  • W wysokiej misce wymieszać mąkę, mleko, jajka, proszek do pieczenia oraz płaską łyżeczkę soli i szczyptę cukru.
  • Miksować do idealnego połączenia składników.
  • Dodać szpinak i odsączonego tuńczyka.
  • Miksować do połączenia składników.
  • Smażyć na patelni teflonowej - bez tłuszczu.

Smacznego !

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Zrobiłeś? Zostaw mi wiadomość :)